gizmo
20th-February-2012, 13:40
Witam,
W ostatni weekend wybrałem się na snowboard do miejscowości "Wierchomla". Znajomy podał mi adres i udzielił wskazówek jak dojechać. Ostatnim etapem było "...za mostkiem w prawo i do samej góry". Tak też prowadziła mnie nawigacja z telefonu. Zastałem ośnieżona bardzo wąską drogę tak że z jednej miałem przepaść a z drugiej wał ze śniegu. Myśle sobie, skoro on wjechał z napędem na przód to ja tym bardziej. Jadąc już jakiś czas zacząłem wątpić czy aby dobrze jadę. Było bardzo stromo i niemożliwe by ktoś tam wjechał. Ponieważ nigdzie nie miałem możliwości nawrotu postanowiłem cofać. Pod śniegiem był lód zatrzymałem się (po kilku próbach) pod kątem 45% do drogi. Kiedy chciałem wyjechać tył stał w miarę w miejscu a przód ześlizgiwał się prostopadle do drogi. Stałem tak że koło stały na drodze ale przód maski już wisiał nad przepaścią. Godzina 1.30 w nocy bez zasięgu. Musiałem zostawić auto i zejść na dół aby zadzwonić do kolegi - on przyjechał z łopatą jak wchodziliśmy na górę do auta zobaczyłem przysypany znak (wstęp wzbroniony). Odkopaliśmy tył więc pomyślałem, że wycofam tak aby mieć miejsce i dam szybko do góry aby wyrównać auto i zjechać tyłem. Cofałem ale auto przodem się ześlizgiwało więc skręciłem koła w prawo tak jakbym chciał jechać do góry koledze kazałem pchać przód auta w dół. Tył pozostał w miejscu przód się ześlizgnął w dół byłem uratowany...
W międzyczasie moja narzeczona zeszła w dół chodząc po pobliskich chatach i prosząc o pomoc. Ja mogłem się tylko dodzwonić na 112 a pani powiedziała mi, że nie ma mi jak pomóc i abym spróbował dodzwonić się do swojej polisy ac...
Historia się dobrze skończyła ja pamiętam jak zsuwając się powiedziałem do narzeczonej aby otworzyła okno bo jeśli spadniemy to drzwiami nie wyjdziemy powtarzając w duchu, że zacznę chodzić do kościoła jak wszystko się dobrze skończy...
Nie robiłem zdjęć bo uznałem że moja arogancja przyniesie mi pecha ale żadne słowa nie opiszą tego co tam było...
Kiedy przyjechałem na miejscu szczęśliwy, że żyje upuściłem napięcie przy Chivasie...
W ostatni weekend wybrałem się na snowboard do miejscowości "Wierchomla". Znajomy podał mi adres i udzielił wskazówek jak dojechać. Ostatnim etapem było "...za mostkiem w prawo i do samej góry". Tak też prowadziła mnie nawigacja z telefonu. Zastałem ośnieżona bardzo wąską drogę tak że z jednej miałem przepaść a z drugiej wał ze śniegu. Myśle sobie, skoro on wjechał z napędem na przód to ja tym bardziej. Jadąc już jakiś czas zacząłem wątpić czy aby dobrze jadę. Było bardzo stromo i niemożliwe by ktoś tam wjechał. Ponieważ nigdzie nie miałem możliwości nawrotu postanowiłem cofać. Pod śniegiem był lód zatrzymałem się (po kilku próbach) pod kątem 45% do drogi. Kiedy chciałem wyjechać tył stał w miarę w miejscu a przód ześlizgiwał się prostopadle do drogi. Stałem tak że koło stały na drodze ale przód maski już wisiał nad przepaścią. Godzina 1.30 w nocy bez zasięgu. Musiałem zostawić auto i zejść na dół aby zadzwonić do kolegi - on przyjechał z łopatą jak wchodziliśmy na górę do auta zobaczyłem przysypany znak (wstęp wzbroniony). Odkopaliśmy tył więc pomyślałem, że wycofam tak aby mieć miejsce i dam szybko do góry aby wyrównać auto i zjechać tyłem. Cofałem ale auto przodem się ześlizgiwało więc skręciłem koła w prawo tak jakbym chciał jechać do góry koledze kazałem pchać przód auta w dół. Tył pozostał w miejscu przód się ześlizgnął w dół byłem uratowany...
W międzyczasie moja narzeczona zeszła w dół chodząc po pobliskich chatach i prosząc o pomoc. Ja mogłem się tylko dodzwonić na 112 a pani powiedziała mi, że nie ma mi jak pomóc i abym spróbował dodzwonić się do swojej polisy ac...
Historia się dobrze skończyła ja pamiętam jak zsuwając się powiedziałem do narzeczonej aby otworzyła okno bo jeśli spadniemy to drzwiami nie wyjdziemy powtarzając w duchu, że zacznę chodzić do kościoła jak wszystko się dobrze skończy...
Nie robiłem zdjęć bo uznałem że moja arogancja przyniesie mi pecha ale żadne słowa nie opiszą tego co tam było...
Kiedy przyjechałem na miejscu szczęśliwy, że żyje upuściłem napięcie przy Chivasie...