Witam szanownych kolegów i koleżanki!
Nadszedł ten czas.. Ale jeszcze parę słów wstępu :-)
Moja przygoda z FX35 zaczęła się w marcu 2017 roku, kupiłem je od naszego kolegi z forum tigera, którego serdecznie pozdrawiam.
To była taka wyprawa w nieznane, gdyż dzieliła nas odległość 400km, niemniej jednak po rozmowie telefonicznej postanowiłem przejechać się i gdy tylko zobaczyłem ten samochód to od razu się zakochałem.
Godzinę po wykonaniu jazdy testowej stałem się jego właścicielem. Sam przebieg zakupu oceniam świetnie i jeszcze raz dziękuje tigerowi za ogrom wiedzy który mi przekazał. Zresztą do dziś utrzymujemy kontakt.
Zakup to był strzał w 10tkę. Zadbany FX to mało spotykana rzecz w dzisiejszych czasach. Zgodnie z zalecaniami i wiedzą wymieniałem olej co 7-8 tyś km na 5w50 Mobil oczywiście oryginalny. Dwa lata bezawaryjnej jazdy, jedynie wymiana łożyska z przodu, ale to część eksploatacyjna, no i w tym roku sprawiłem sobie nowe tarcze i klocki brembo (moja zachcianka). O auto dbałem lepiej niż o moją narzeczoną, olej zawsze pomiędzy 1/2 a 2/3 na bagnecie, nigdy poniżej, delikatna jazda, a jak czasami go przegoniłem to dawałem mu czas aby się ostudził. Taki ze mnie kierowca Auto nigdy mnie nie zawiodło i było moim kompanem podróży
Parę dni temu spod maski usłyszałem metaliczny stukot, dokładnie ten sam co pewnie słyszały już tutaj osoby na forum. Wyglądało to w ten sposób, że na wolnych obrotach nie było stukotu, dopiero przy dodawaniu gazu było metaliczne cykanie, im więcej obrotów, tym stukanie było szybsze. Gdy obroty spadały w dół stukanie ustępowało.
W związku z tym czym prędzej udałem się do mechanika, którego polecił mi kolega (niestety w związku z tym, że przedtem jeździłem bezawaryjnie dwa lata Audi A4, i teraz dwa lata bez awarii FXem to mechanicy byli mi obcy).
Zajechałem do mechanika i usłyszałem diagnozę, że to element rozrządu (jakiś wałek napinający czy coś). W związku z tym, że na mechanice za bardzo się nie znam to przyjąłem to do wiadomości. Mechanik powiedział, że za parę dni mogę wstawić auto. W związku z tym, że nie lubię robić czegoś niedokładnie postanowiłem od razu zrobić cały rozrząd, bo o auto trzeba dbać. Wracając od mechanika do domu w trakcie jazdy auto mi zgasło ...
Wyglądało to tak, że wspinałem się "pod górkę" - miałem z 3-3,5 tyś obrotów i nagle wszystko zgasło, deska czarna bez kontrolek. Dotoczyłem się siłą rozpędu do przystanku aby nie blokować drogi no i telefon po lawetę
Podjechał znajomy laweciarz i autko na lawetę i do mechanika pierwszego kontaktu. Autko odpaliło, ale stukot był głośniejszy. Mechanik zdiagnozował to przez komputer jako jakiś problem na pierwszym cylindrze i stwierdził, że najprawdopodobniej panewka na pierwszym wale. Próbował mi to wyjaśnić po chłopskiemu, z racji tego, że niestety nie jestem zbyt dobry w mechanice.
Ogólnie powiedział, że zakres prac może wyglądać tak: otwarcie silnika i sprawdzenie panewek -> wymiana panewek (wszystkie 6) -> jak dostał wał no to nowy wał -> + jakieś pierdoły typu przy okazji pierścienie i coś tam jeszcze, nie udało mi się wszystkiego zapamiętać. Niestety powiedział, że on do tego nie ma warunków i muszę szukać kogoś innego. To też taka diagnoza na "słuch" bez rozbierania.
W związku z tym, że nie znam żadnego mechanika polatałem po okolicy, ale jak ktoś usłyszał V6 to miękły mu nogi
Finalnie udało mi się znaleźć warsztat, który się tego podejmie. Chłopaki na co dzień serwisują samochody rajdowe i uśmiechnęli się radośnie na wieści o V6.
W przyszłym tygodniu FX przewieziony zostanie do nich na warsztat i po rozebraniu dołu powiedzą mi co się stało.
Zakładam ten temat, bo pewnie w przyszłości nie jedna osoba się spotka z podobnym problemem, z którym ja się spotkałem, a będę w miarę możliwości chciał tutaj przekazać jak najwięcej informacji, może nagram jakąś relację z naprawy i rozpiszę kosztorys.
Ogólnie jeszcze nie wiadomo co się stało, bo nie mam kompletnej diagnozy więc ciężko mi coś powiedzieć.
Trochę poczytałem po forum ( o przekręceniu panewki ) i wiele osób w przypadku takich problemów zaleca wymianę silnika. W wolnej chwili rzuciłem okiem na ceny używanych silników w internecie i kosztują ok. 7500 - 9500.
Jako, że do używanego silnika jakoś nigdy nie byłem i chyba nie będę przekonany to pewnie pójdę w kierunku kompleksowej naprawy. Autkiem mam zamiar pojeździć jeszcze 2-4 lata, więc chce to zrobić kompleksowo i tak aby potem kolejnego nabywcy nie wsadzić na minę tylko aby czerpał przyjemność z jazdy.
Ogólnie lubię mojego FXa i nawet jeśli SWAP byłby tańszy to pewnie skuszę się na rozebranie silnika i poskładanie na nowych podzespołach, gdyż nie mógłbym mu "wyrwać jego serca" :- )
Tak więc zakładam ten temat, gdyż będę chciał przekazać kolegom z forum jak najwięcej informacji na temat tego problemu i możliwościach jego rozwiązania. Może się okazać, że to jakaś pierdoła i temat pójdzie "do kosza" ale może będzie to coś poważniejszego, a garść wiedzy każdemu się przyda.
Jeśli macie jakieś doświadczenia możecie się śmiało podzielić, myślę, że każdemu się przyda odrobina informacji. Ja dam znać w połowie przyszłego tygodnia co z diagnozą i dalszymi losami.
W żadnym wypadku nie rozważam sprzedaży z uszkodzonym silnikiem, za bardzo lubię ten samochód i muszę mu pomóc
Zapomniałem dodać: FX35 z 2004 roku napęd 4x4
Aha! I jeszcze jedno, jak ktoś jest zainteresowany co zrobiłem w tym samochodzie to zapraszam: http://www.ifans.pl/showthread.php?6...35-04r-AWD-4x4
Miłego wieczoru i pozdrawiam wytrwałych, którzy przeczytali całą lekturę!